Badacze twierdzą, że...
Punkt Grafenberga, zwany popularnie punktem G swoją karierę rozpoczął w II połowie XX wieku. W tym okresie badacze rozpoczęli badania nad tematem zapoczątkowanym prawie 30 lat wcześniej przez niemieckiego lekarza Ernsta Grafenberga. Odkrycie strefy erogennej zlokalizowanej na przedniej ścianie pochwy około 5 centymetrów od wejścia do niej wstrząsnęło seksualnym światem.
Prowadzone przez wiele lat na kobiecych pochwach próby pozwoliły na stworzenie dobrej charakterystyki tego punktu, czego wynikiem stała się wydawana w 1982 roku książka traktująca na ten temat. Mający jedynie około 2-3 centymetrów punkt stał się w tym czasie pożądany przez wiele kobiet- jego stymulacja miała doprowadzać do głębokich i niezapomnianych orgazmów. Co rusz przemysł seksualny prezentował nowe, odpowiednio zakrzywione i zawierające wibrujące wkładki gadżety mające za zadanie stymulację punktu G. Stymulator punktu G nie zawsze jednak działał. Na myśl nasuwa się pytanie "dlaczego?".
To jednak wszystko nieprawda?
Przeprowadzone w późniejszym okresie badania wykazały, że nie każda kobieta posiada w pochwie punkt unerwiany przez jedno z włókien nerwu sromowego. Zgodnie z najnowszymi doniesieniami punkt ten może stanowić jedynie wariant anatomiczny- co oznacza, że jego występowanie nie jest jednakowe w całej kobiecej populacji. Ponadto badacze twierdzą, że jego lokalizacja również nie jest stała. Zdarzają się przypadki jego kilku centymetrowych przesunięć w stosunku do wcześniej ustalonego miejsca występowania.
Jednak bez względu na naukową otoczkę punktu G, jest to miejsce, które odpowiednio stymulowane daje niezapomnianą rozkosz. Do stymulacji punktu G stosować można zarówno siłę ludzkich rąk, oferowane przez sex shopy wibratory, jak i wprawny język. Wywieranie odpowiednio dużego nacisku na tę strefę erogenną powinno początkowo powodować uczucie parcia na oddanie moczu, a następnie wprowadzić kobietę w ekstazę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz